Produkty sygnowane nazwą Cien nie są żadną nowością w mojej łazience. Często kupuję w Lidlu wszelkie żele pod prysznic, dezodoranty itp. Tymczasem krem BB Cien z Lidla znalazł się w mojej ręce zupełnie przypadkiem i dzięki atrakcyjnej cenie trafił do koszyka.
Zacznijmy od opakowania – mamy kartonik, na którym nadrukowane są wszelkie informacje o produkcie – nic nadzwyczajnego. Gdy otworzymy kartonik, naszym oczom ukaże się typowa jak dla takich kosmetyków, tubka z plastikową osłonką zamykana na klik.
Otworzyłam krem i zaaplikowałam go na twarz. Od razu spodobało mi się to, że BB Cien ma bardzo naturalny odcień, dopasowujący się do skóry. Kosmetyk ma przyjemny, słodkawy zapach. Niestety na tym magia się kończy.
Moja skóra po zastosowaniu tego kosmetyku nie wygląda na świeżą, ale odwrotnie – jeszcze bardziej zmęczoną! W dodatku uwydatnił mi pory. No i jak niby według producenta miał maskować i zmniejszać pory? Nie wiem, ale na prawdę nie spodobał mi się efekt jaki uzyskałam przy pomocy tego kremu. I to nie tak, że raz się pomalowałam i się wypowiadam, ale było kilka prób makijażowych z tym kosmetykiem i zawsze efekt był mizerny. Jedynie co mogę powiedzieć, to to, że po aplikacji czuję chwilowe nawilżenie skóry.
Może powiecie, że marudzę i czego ja też chcę od kosmetyku za 10 zł, ale sama już wypróbowałam kilka innych z tej grupy cenowej, które na prawdę się spisały.
Inne przetestowane BB kremy w tej grupie cenowej:
• Vipera krem BB – szeroki wybór!
• Celia Nude – polski produkt na polską kieszeń
ZALETY:
✔ coś tam nawilża
✔ atrakcyjna cena
✔ dostępość w wszystkich Lidlach
WADY:
✘ nie kryje kub kryje prawie niewidocznie
✘ zwiększył widoczność porów
Z przykrością muszę powiedzieć, że tym razem Cien nie był dobrym wyborem i raczej do tego kosmetyku nie zamierzam wracać. A Wy miałyście już z nim do czynienia? Może tylko na mnie zrobił tak negatywne wrażenie? Zapraszam do dyskusji.